sobota, 18 lutego 2017

PIGUŁKA NA JĘZYKACH


Wszyscy wiemy że w dzisiejszych czasach hejt jest na porządku dziennym. Internet daje wiele możliwości - poniżanie, obrażanie. Nigdy nie byłam dotknięta tą przypadłością i nigdy nie przejawiałam chęci by komuś dopiec w celu polepszenia własnego samopoczucia.  Nigdy też nie padłam ofiarą hejtu, naśmiewania czy też chęci pokazania mi gdzie jest moje miejsce. Aż do wczoraj.

Jak wszystkie dobrze wiemy ostatnio jest bardzo głośna  sprawa  wprowadzenia ponownie piguły “dzień po” na receptę. Oburzone gwiazdy dodają posty negujące  tę sytuację. Wszystkie komentujące osoby pełne agresji, zacietrzewione   w boju o własną rację płyną niesione falą nienawiści. I wtedy ja wyłamuję się  stwierdzeniem że nie rozumiem tego oburzenia gdyż pigułki te były wcześniej na receptę i z powrotem na receptę są, oraz że uważam iż tego typu lekarstwa ze względu na swoje właściwości i działanie powinny być regulowane  wydaniem recepty tak samo jak tabletki antykoncepcyjne, Viagra czy inne. Zostałam obrzucona komentarzami i prywatnymi wiadomościami ( że co ja w ogóle piszę i powinnam się zamknąć), a także zmniejszona do wielkości fasolki nie tylko z powodu niezgodności z ich poglądem ale i z powodu błędu  ortograficznego! Który zrobiłam z powodu lenistwa - piszę za pomocą notatek głosowych z wyłączonym słownikiem :D Wybaczcie mi ale dla większości populacji nie ma znaczenia nawet czy w Polsce pszczoła pisze się przez sz,rz czy przez ż . Niestety u nas dla większości ludzi wyznacznikiem inteligencji i możliwości wyrażania własnego zdania jest poprawna pisownia. Płytkie no ale cóż. Z “Inteligentami” się nie  dyskutuje. Jak się domyślacie po  całodniowym  tłumaczeniu  swojego zdania i rozwijaniu tematu, tak byłam zmęczona tą konwersacją, że postanowiłam usunąć komentarz. Nim  i Wy  oburzone moim zdaniem zechcecie skreślić mnie z listy i obrzucić błotem proszę zastanówcie się czy choć troszkę nie mam racji.

Od razu zaznaczam, że nie jestem laikiem w temacie.
Gdy miałam 19 lat z ówczesnym partnerem, a moim obecnym mężem, mieliśmy sytuację awaryjną w postaci pękniętej prezerwatywy. Jeśli którakolwiek z Was miała taką sytuację doskonale wie jakie emocje temu towarzyszą.  Panika? Strach. Ło jezu co teraz będzie?!  W czasach gdy mi się to przytrafiło dopiero rozwijałam swoją wiedzę na temat antykoncepcji i gdyby nie przypadek, że w poczekalni u ginekologa trafiłam na ulotkę, nigdy bym nie wiedziała że pigułki ” po” istnieją. W pierwszej kolejności uspokoiłam partnera, że są takie tabletki, które użyte do 72 godzin po stosunku zapobiegają zapłodnieniu.  Wcześnie rano zebrałam się i poszłam do najbliższej przychodni ginekologicznej.  Nie rejestrowałam się bo nie było czasu, usiadłam w kolejce weszłam do pani ginekolog i powiedziałam jaka jest sytuacja.  Nikt nie zapytał mnie czy jestem zarejestrowana, nikogo z czekających w przychodni to nie obchodziło - skoro siedzę w kolejce to znaczy że byłam. Pani ginekolog choć nie byłam jej pacjentką, nie wyrzuciła mnie z gabinetu, kazała podać nową kartę, zbadała mnie czy nie jestem w ciąży lub nie posiadam jakiś chorób i sprawa została załatwiona w 15  minut od wejścia do gabinetu...

W konwersacji pod komentarzem pytano mnie co ma zrobić kobieta z terenów wiejskich, która ma daleko do ginekologa ale czy ma to jakieś znaczenie skoro i tak po pigułkę musi pojechać do miasta ? Ma na jej zażycie 72 godziny. Nie musi się rejestrować i tłumaczyć tylko z marszu wejść do gabinetu. Każdy normalny ginekolog przyjmuje w awaryjnych sytuacjach od ręki. Ba! teoretycznie każdy lekarz. Tylko czy któraś z nas kiedykolwiek próbowała?
Były również komentarze żebym powiedziała to zgwałconym kobietom, które potrzebują tej pigułki. Po pierwsze pigułka jest dostępna i nie jest zakazana w Polsce. Nikt tym kobietom nie utrudnia do nich dostępu. Nie uważacie, że zgwałcona kobieta powinna jak najszybciej udać się do lekarza? Rozumiem doskonale jej strach i wstyd i to, że może nie chcieć ujawniać tematu policji . Powinna jednak udać się do lekarza, który udzieli pierwszej pomocy również w postaci recepty na pigułkę. Jeśli kobietę ogarnia strach, wstyd w szoku i tak nie skieruje swoich pierwszych kroków do apteki. Ale gdyby miała świadomość otrzymania pomocy bez wstydu i lęku i narażania jej na ocenę być może udałaby się tam gdzie ktoś udzieli jej wsparcia. U nas to nadal temat tabu, wstyd i temat nie do ogarnięcia.

Nie gniewajcie się ale to, że te pigułki są na receptę to nie jest żaden problem.  Problemem jest natomiast ciągły wstyd kobiet, nastolatek, by udać się po taką pigułkę. By w ogóle udać się do ginekologa na kontrolne badania! Problemem jest edukowanie młodzieży, że może stosować antykoncepcję i do czego ona służy. Problemem jest brak świadomości, że w takich sytuacjach taką pigułkę można otrzymać. Problemem są lekarze, którzy zasłaniają się klauzulą sumienia.   
Zatem zamiast szukać rozwiązania w najprostszym ze sposobów, powinniśmy walczyć o zwolnienie każdego lekarza, który zasłania się klauzulą sumienia, bo z tego co wiem ich obowiązuje inny kodeks.  Skoro nie chcą leczyć “takich” ludzi nikt im nie każe, mogą wyjechać i leczyć na przykład środowisko bogobojnych mormonów w USA. Powinni wywieszać informację że  leczą tylko zagorzałych katolików.  Wtedy wszystko będzie jasne.

Uwierzcie mi nie mamy ciemnogrodu by nie móc dostać się do lekarza poza kolejką w przypadku nagłych sytuacji jak gwałt czy pęknięcie prezerwatywy. Pójście do lekarza nie jest wstydem. Walczmy o lepsze zaplecze medyczne i psychologiczne dla zgwałconych kobiet. Walczmy o prawidłową edukację seksualną, a nie serwowanie naszym dzieciom ciemnoty i zacofania. Nie bójmy się żądać swoich praw. Pójście na łatwiznę i możliwość zakupu pigułki "po" bez recepty nie załatwi tych problemów.  Nawet gdy były dostępne bez recepty, rzadko która apteka je miała  i są drogie. Skoro są na receptę zawalczmy o to by były ogólnodostępne i o połowę tańsze. Ponoć   zakup  tych pigułek od wprowadzenia ich dostępności bez recepty wzrósł jedynie o 3% . Podejrzewam, że nie z tego powodu, że były bez recepty, a z powodu  nagłośnienia, że takie pigułki  w ogóle istnieją. I zadajcie sobie pytanie czy gdybyście teraz były zgwałcone lub po pęknięciu prezerwatywy, mając świadomość że możecie otrzymać taką pigułkę nie poszły byście do lekarza bo się wstydzicie? Wątpię.

Dziwne to czasy gdy za ograniczenie praw kobiet uznaje się konieczność udania się do lekarza po receptę. Bardziej rozsądne będzie wymaganie dostępu w każdej chwili do specjalistów bez żadnych kolejek narzucanych przez NFZ niż protest o pigułkę, która nic nie zmieni w sposobie traktowania nas przez rząd jak kury.

Pozdrawiam bez nienawiści :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

PODZIEL SIĘ OPINIĄ